niedziela, 21 maja 2017

I znowu nie mam się w co ubrać ! / Aneks

Niespodziewanie przyszła (chyba) wiosna, jakoś tak ciepło się zrobiło więc pomyślałam sobie, że zajrzę do szafy i wyciągnę sobie coś z jej czeluści - dla odmiany od ciepłej kurtki i "permanentnych" spodni. No i zaczęło się ! Kompletny upadek i rozczarowanie!
W końcu na podłodze wylądowała niezła góra rzeczy z zeszłego sezonu całkiem zbędnych i beznadziejnych , chyba oddam w dobre ręce albo cichcem uzupełnię pojemnik na podwórku. Cichcem, żeby uniknąć komentarzy w stylu : Pani Grażyno, tak Pani schudła? hehehehe...
Do użytku mam zawczasu zdobyte czółenka, trampki i ogromny czarny płaszczo sweter oraz białą koszulę, męską. Niewiele. Sądzę, że weekend spędzę w galeriach.
Trzeba więc wykonać mały research i zbudować jakąś koncepcję .Chodzą mi po głowie pomysły na wielki luz tej wiosny i lata.
Może by tak.....


Spodnie w paski  (H&M) sandały takie ,całkiem białe mam, do tego duża koszula męska bez ramion (jest w szyciu) -chyba niezły komplet ,aaa- jeszcze wielka granatowa torba na ramię (mam).......tu pracuje wyobraźnia.

Do tej szmizjerki (H&M) założyłabym moje szare, wiosenne włoskie (zamszowe)  boty, bardzo miękkie,opadające, bez podszewki,  byłyby lepsze proporcje...


                            
Wpadła mi w oko taka szmizjerka z cieniutkiego denimu (H&M) można ją nosić jak sukienkę -albo płaszczyk....


Piękna sukienka (STRADIVARIUS), może znajdę odpowiedni rozmiar... co za kolory, to taka moja ukryta tęsknota za kobiecością ...do niej koniecznie klapki albo złote trampki i torba worek ze złotym akcentem....


Jeszcze może taki krótki, lejący płaszczyk, występuje w 2ch kolorach (NEWYORKER)
                                                                  

Lubię takie sandałki bez pięt na małej szpilce (MANGO) , ale fantastyczne są czerwone, lakierowane sandały                        

           







Piękny "look", właśnie te sandały (po lewej) widziałam w czerwonej wersji lakierowanej.




                
 Myślę, że koniecznie muszę kupić takie klapki (BORN2BE) , mam do nich sentyment, bo już były dobrych parę lat  temu, byłam ciekawa kiedy wrócą - no i są .

Wszystkie zdjęcia ze stron sklepów on line :  /www.google.pl/search?q=Mango+on+line,  /www.google.pl/search?q=h%26m+on+line&ie, https://www.stradivarius.com/pl/,  /www.google.pl/search?q=zara+on+line&ie,   /www.google.pl/search?q=born2b, /www.google.pl/search?q=newyorker+on+line&ie

A ponieważ na razie nie mam się w co ubrać zrobiłam fotkę w dżinsowej spódnicy i bluzce - obie w kropki, do tego pierwsza z brzegu kurtka skórzana, pierwsze lepsze czółenka i byle jaka torebka . Kolor zdjęcia bardzo dobrze oddaje mój nastrój.
Chyba to jednak zdejmę...


A to oczekujący na fedrunek  przodek.



Cóż, wizerunek należy poprawiać jeśli ,oczywiście, jest to możliwe.
Ta wersja wydaje mi się bardziej do przyjęcia , kolor stanowczo poprawia samopoczucie.
Nawet udało mi się rozpocząć przeróbkę.





niedziela, 7 maja 2017

O wyższości koloru


Zwykle zabieram się do napisania kolejnego posta wtedy, gdy ktoś mnie zainspiruje tekstem, słowem lub zdaniem. Przeważnie jest to zdanie, które budzi we mnie refleksje i prowokuje, czasem negatywnie a czasem pozytywnie. Lubię zatrzymać w pamięci jakieś trafne spostrzeżenie. 
Ostatnio  natknęłam się  na fb na listę zasad modowych Coco Chanel. Przeczytałam je jednym tchem. Zgadzam się z każdym zamieszczonym w tym tekście słowem. 
Szczególnie zachwyciły mnie stwierdzenia dotyczące stosowanie kolorów w stylizacjach - np. "kolor czarny jest zbyt piękny aby nosić go tylko w żałobie"- a ja ciągle słyszę dookoła : załóż coś kolorowego, nie możesz  ubierać się tak smutno. 
Rzecz w tym, że ja wcale nie czuję się w czerni smutna, tylko wyrazista. W kolorach jestem zagubiona, nawet się trochę wstydzę. Właściwie nie potrzebuję "podciągać" sobie samopoczucia kolorowym ubraniem, chociaż zgadzam  się z twierdzeniem, że kolorowe ubrania poprawiają humor.
Chyba Coco czuła podobnie  bo powiedziała, że: "natłok kolorów odbiera kobiecie całą oryginalność".
Bardzo lubię oglądać kolorowe ulice Mediolanu czy Nowego Yorku (w Paryżu nie zauważyłam feerii barw, o dziwo, paryżanki kochają denim i trykot).
Tak więc, jeśli chodzi o mnie - wielokrotnie próbowałam zakładać kolory ale cokolwiek skomponowałam - i tak dominująca była czerń.  




Podsumowując, zgodnie z tezą Coco Chanel muszę stwierdzić, że: "kolory czarny i biały są pięknem absolutnym".

https://www.google.pl/search?q=street+style+New+York
Pozostanę przy moim wyborze i tak mi dopomóż Vogue.



ps. W pierwszej wersji tekstu tego posta pomyłkowo wpisałam inne nazwisko autorki wpisu na fb (teraz nie jestem już wcale pewna kto był autorką tej wrzuty),  za co serdecznie przepraszam czytelniczki !!!!!