piątek, 23 listopada 2018

50+,60+ .....i co dalej?

Witajcie po długiej przerwie w czasie której zajmowałam się wieloma sprawami bieżącymi ale także miałam głębokie przemyślenia nad istotą i całokształtem blogowania.
Szczególnego, (babskiego) blogowania, w którym przez  6 lat brałam czynny udział.
Ciśnie mi się na klawiaturę wiele pytań, nie na wszystkie mam dobrą odpowiedź, ale jakieś swoje zdanie mam. 
Może ktoś przeczyta ten post, może nawet zgodzi się z moimi spostrzeżeniami albo doda coś od siebie?



Tytuł posta zapewne coś sugeruje... przede wszystkim, że czas "leci", a nawet pędzi jak japoński pociąg.
Jakieś 10 lat temu zaczęło się całkiem otwarcie mówić, najpierw o tym , że przyrost naturalny ludzkości jest, ogólnie biorąc, za mały ( zapewne z wyjątkiem państw, w których często brakuje prądu) a następnie, że przybywa osób w wieku poprodukcyjnym, czyli nazbyt dojrzałych. W dodatku przybywa w sposób całkiem niekontrolowany. Nie do końca jest to prawda bo znam wiele tzw. przypadków poprodukcyjnych, które mimo cezury emerytalnej nadal się produkują. Ja też.
Był to dobry przyczynek do tego, aby się pochylić nad tymi dojrzałymi osobami. Przy okazji pochylania pojawiły się interesujące tematy "na temat".
Dominującym tematem okazał się temat wyglądu i zagadnienie: jak się starzeć - z godnością czy bez godności i czy w ogóle wypada się starzeć (sorry za wielokrotne użycie rzeczownika TEMAT ale to dla podkreślenia wagi tematu).
Tak właśnie powstał skrót myślowy "50+". Kobiety natychmiast stały się wielbicielkami tej czarownej liczby, nastąpił złoty czas rozmów o kobietach oraz z kobietami  i o ich problemach, szczególnie po 50-ce.
Największy damski problem i to w każdym przedziale wiekowym nazywa się: JA NIE MAM CO NA SIEBIE WŁOŻYĆ. To odwieczny problem , bo w zamierzchłej przeszłości powstawały piosenki a nawet dowcipy na ten temat.
Kobiety "50+" zasiadły do swoich pc-tów  aby pisać blogi o fajnych ciuchach. Te, które były np. urzędniczkami w magistracie miały lepiej, bo musiały się nauczyć pracy na tym  sprzęcie, a potem już wsiąkły na dobre. Cudowna sprawa, ile wspaniałych pomysłów, wspaniałych fotek strzelanych przez męża albo dzieci. A ile przyjaźni i miłych kontaktów z koleżankami z branży. Po prostu super.
Tylko, że 50 + była trochę za krótka, co zrobić żeby być ok, jak się cichaczem tę 50-kę z duuużym plusem przekroczyło... ach, przecież tu spokojnie się pociągnie, po 50-ce to może być nawet 100-ka,czyż nie? (biorąc na logikę), i tak my ,spryciule ,sprytnie tę 60-kę przeciągnęłyśmy jeszcze na plusie od 50-ki wmawiając wszystkim rzecz oczywistą, że dzisiejsza 50-ka to dawna 30-ka itd. wzorem Carrie Bradshow, która zawsze wygląda świetnie, nawet w drugiej części Seksu w wielkim mieście.
Aż tu nagle ! 60 + się niebezpiecznie zbliża do krawędzi i bach, nagle za przyczyną nieznanych dotąd zjawisk psycho-somatycznych spadamy w "czarną dziurę", następuje coś w rodzaju nagłego otrzeźwienia ( a było tak pięknie!) i stajemy przed dylematem ,co robić : psychoterapia czy lifting?
Łapiemy się półśrodków, modyfikujemy dietę (z marnym skutkiem), bierzemy suplementy na wszystko, udajemy się w podróż, zaczynamy pisać pamiętnik z życia ( to dobrze idzie ,bo pamięć wsteczną mamy lepszą niż tę bieżącą). Pozostaje jeszcze jedna, ostatnia deska ratunku,WNUCZĘTA, którym poświęcamy się bez reszty z miłością bezbrzeżną i wszystkie powyższe problemy mamy z głowy.

A co z modą? Czy nas ,ryczące 70ki (bez plusa, bo to ryzyko) jeszcze dotyczy? Może jakaś odmiana stylu? Jakie trendy kreować....
Ach, być kobietą, być kobietą (mimo wszystko).

ps. A może dzisiejsza 70-ka to dawna 50-ka? Gdyby powstała III część Seksu w wielkim mieście to pewnie byśmy się dowiedziały.





18 komentarzy:

  1. Powiem tak... Jestem realistką i wiem, że 50-tka, to jeszcze te w miarę najlepsze ostanie podrygi kobiety... 60-tka zależy od szczęścia...Jak jesteś zdrowa i w miarę się trzymasz, to jeszcze dajesz radę... A jak jeszcze masz do tego kasę na zabiegi medycyny estetycznej, to i po 70-tce będziesz się trzymać jak Jane Fonda...
    Ale z drugiej strony... Może Cię coś trzasnąć i nie dożyjesz 70-tki czy póżniej ;) Sorry, ale jestem fanką czarnego humoru, a na dodatek serio tak myślę...
    Więc podsumowując... Albo się pochlastam jako 50-tka, żeby nie zadręczać się "co dalej", albo będę korzystać z każdej chwili i śmiać się z obwisłych łokci:D
    Wybieram, to drugie ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie ten temat w ogóle nie dotyczy, bo wiek nie ma dla mnie znaczenia. Jeśli chodzi o sposób ubierania się to na bieżąco coś się wymyśli:)))))).Jedno wiem na pewno nie będę sztucznie zatrzymywała tego, co i tak nastąpi. Moim zdaniem najważniejsze to starzeć się z godnością i dystansem do siebie. Pozdrawiam Cię serdecznie😍😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Krysiu jak zawsze trzezwo i realnie- ale moze sie chociaz uśmiałaś ? Mam nadzieję, że tak....😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Po chorobie nowotworowej, która mnie dopadła po 45 roku życia zmieniłam podejście do życia, istnienia, przemijalności i chociaż w październiku skończyłam 50 lat, to czuję się nadal jakbym miała 30( oczywiście w umyśle, bo ze zdrowiem bywa różnie) i tak mam zamiar trzymać, a zmiana w wyglądzie musi być, niestety, czas nie stoi w miejscu i grawitacja działa.

    OdpowiedzUsuń
  5. To fakt ale można zawsze przymruzyć oko i trochę się zdystansować do całokształtu zagadnienia i odebrać mu tę powagę tak często prezentowaną na blogach. 😉

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny post.Uśmiech,radość z codziennych spraw, spotkań z ludźmi oraz dystans do samej siebie, dbanie o zdrowie i szczypta fantazji w ubiorze to przepis na mój koktajl bez względu na cyfry przed plusem.Czekałam na Pani post. Dziękuję Ewka 50 plus 3 czyli 53 plus ������ mój plus.Do miłego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę że przeczytała Pani mój tekst - i nawet zamieściła komentarz! Cudownie. Bo przecież jest tylko jeden obrazek.... Pozdrawiam serdecznie fajna 50- ko !:)

      Usuń
  7. Szkoda, że nie masz możliwości wklejania tutaj emotek, bo wszystkie moje byłyby spłakane od śmiechu :D :D :D . Tak, tak, tak wszystko prawda - Twoje spostrzeżenia dotyczące wyglądu i blogowania i mody.
    A na poważnie - nie lubię tego terminu 50+ - mam takie wrażenie, że gdy miałam 50 lat, to byłam jakąś młódką, więc w ogóle nie rozumiem tego odgraniczenia :D . Nie lubię także słowa - senior - wprawdzie może się kojarzyć z Lordem Jamesem Seniorem i dla rozróżnienia Lordem Jamesem Juniorem, ale nie znam takich lordów, więc mnie sie kojarzy ze starością. I oczywiście nie ma w starości niczego złego, ale jeżeli to jest starość nas ograniczająca, bo jesteśmy seniorami - no to już cała sytuacja wygląda nieciekawie.
    Jednym słowem starzejmy się radośnie i ekstrawagancko, a nie 'bo tak wypada'. Rycząca 70tka JEST ZDECYDOWANIE nową 50tką. !!!!!!!!!!!!!!!!!
    Super, że się pojawiłaś, czekałam na Ciebie :)
    Kisses - Margot : ))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki Margot, mam zachętę dzięki Tobie. 😁

    OdpowiedzUsuń
  9. Staram się żyć i brać to, co mnie spotyka na wesoło, chociaż jest coraz trudniej. Plan zrealizowany, ale teraz ja pomiędzy. Bez miejsca w Anglii z zabranym w Polsce. W moim przypadku finanse bardzo przeszkadzają, bo jednak bez nich bawimy się gorzej. Myślę, że dystans do wszystkiego to najlepsze wyjście i nie zapominać o tym, że byliśmy dziećmi. Mieć marzenia, jeśli choroby nie zniszczą radości życia. Moja przyjaciółka w wieku 60 lat miała nawrót raka. Pracowała ze mną, bardzo ciężka praca i liczyłyśmy już jej miesiące do powrotu do Polski. Miała dostać polską emeryturę, a z pracy pewnego dnia wygoniłam ją do lekarza, bo przyszła z paskudnym bólem głowy. Poszła i zobaczyłyśmy się dopiero za parę miesięcy, była opuchnięta i traciła równowagę, ale nie zapomnę, co powiedziała. Jolu żyj chwilą, nie układaj dalej, żyj tak jak chcesz i się nie patrz co powiedzą, bo częściej mówi się źle niż dobrze, przez zazdrość.. Do końca kupowała sobie ubrania przez internet, bo to ją cieszyło i bardziej spokojnie pozwoliło przejść na drugą stronę, zawsze jest się kobietą nawet w ciężkiej chorobie.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale podsumowanie Jolu. Mądre słowa choć powiało smutkiem. Dzięki za komentarz.

      Usuń
  10. Miło, że jesteś Grażyno :)
    Wywołałaś uśmiech na mojej twarzy tym postem :)
    Pewnie, że metryki nie oszukamy... Nawet w bardzo trudnych dla mnie chwilach staram się dbać o siebie, ale widzę chociażby na zdjęciach upływ czasu, "wymalowane" na twarzy troski...
    Nie przeraża mnie to, że przybyło mi zmarszczek a moje oczy straciły dawny błysk.
    Pragnę najbardziej na świecie zdrowia dla moich bliskich, także dla siebie.
    A moda. Kiedyś miałam ułańską fantazję, ale nie mam za bardzo zdjęć z tamtych czasów. Teraz różnie bywa, nie podążam ślepo za modą, podziwiam Dziewczyny, które są na bieżąco z wszystkimi nowinkami.
    Podróże ( obecnie te krótsze i bliższe) wyzwalają we mnie chęć poszperania w szafie i założenie czegoś wygodnego, ale zupełnie innego niż do pracy :)
    Mam na przykład listę ubrań, które chciałabym mieć w walizce, kiedy polecimy do Peru:) Tylko kiedy to nastąpi - nie wiem...
    Obecnie jestem na L-4, na razie nie mogę za długo wysiadywać przy kompie, ale przygotowałam już sobie listę ważnych dla mnie osób, by wreszcie do Nich napisać lub zadzwonić.
    A blogowanie, to nie tylko dla mnie pokazywanie ciuchów, to przede wszystkim "spotkania" przynajmniej wirtualnie, no i oderwanie się od przytłaczających problemów.

    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję za komentarz, Basiu i zdrowie życzę.

    OdpowiedzUsuń
  12. ...i dalej do przodu Grażynko...z uśmiechem...pozdrawiam cieplutko 60+...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzajemnie życzę rozpędu, nie siadamy na wawrzynie hahaha. Pozdrawiam Basiu.

      Usuń
  13. I super, ważne, że do przodu!

    OdpowiedzUsuń